stycznia 27, 2020
anioły
,
fantastyka
,
fantasy
,
felicjada recenzuje
,
książki
,
polscy autorzy
,
polska fantastyka
,
przyjemności
,
recenzje
,
saga moonsun
,
WasPos
,
wilkołaki
20
Saga Moonsun Anny Głowacz - Czy klucz Angeliusa otworzył moje serce? [recenzja]
stycznia 27, 2020
anioły
,
fantastyka
,
fantasy
,
felicjada recenzuje
,
książki
,
polscy autorzy
,
polska fantastyka
,
przyjemności
,
recenzje
,
saga moonsun
,
WasPos
,
wilkołaki
Muszę przyznać, że rok 2019 obfitował pod względem czytelniczym. To był najbardziej owocny rok, gdyż przeczytałam około 30 książek. Mogliście przeczytać moje opinie na ich temat właśnie tutaj, na blogu. Szczególnie pod koniec roku czytałam znacznie szybciej i kilka pozycji miałam skończonych po dwóch lub trzech dniach.
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o książce, którą przeczytałam jeszcze w 2019, jednak nie miałam okazji, by o niej opowiedzieć. Jakiś czas temu chwaliłam się na swoim fanpage'u powieściami, które do mnie przyszły z wydawnictwa WasPos. Recenzja o Sadze Moonsun jest pierwszą z tamtej puli. Jeśli jesteście ciekawi jakie wywarła na mnie wrażenie, czy mi się podobała, czy nie - zapraszam do czytania!
Informacje ogólne:
Tytuł: Saga Moonsun. Klucz Angeliusa
Autor: Anna Głowacz
Wydawnictwo: WasPos
Rok wydania: 2019
Okładka: miękka
Ilość stron: 336
Fragment opisu z tylnej okładki:
Naomi uważa się za zwykłą dwudziestolatkę. Wyprawa do Yellowstone wraz z grupą jej przyjaciół, w niezwykłych okolicznościach, przewraca jej życie do góry nogami. Przyjemny kemping w ciągu kilku dni przeradza się w walkę o życie, w której zwykły śmiertelnik nie ma szansy przetrwać. Z pomocą przychodzi James - przystojny chłopak z grupy biwakującej w pobliżu. Wspólnymi siłami próbują znaleźć sposób na przetrwanie.
To właśnie Jamesowi, Alfa Wolfgenów, którym okazuje się być ojciec Naomi, powierzył zadanie obudzenia w Naomi mocy Wolfgenów. Tylko dzięki nim będzie ona w stanie przetrwać to co nadchodzi. Okropne huragany, tornada i palący czerwony deszcz to dopiero początek, a wróg na usługach pana piekła nie ma zamiaru na tym poprzestać. Czarna magia ogarnia niebo i ziemię siając spustoszenie. Jest tylko jedno wyjście. Naomi jak najszybciej musi dowiedzieć się kim jest i obudzić w sobie potęgę Moonsun. Bo tylko Moonsun będzie w stanie wszystkich ocalić i pokonać próbującego wydostać się na powierzchnię władcę piekieł - Katrona.
Recenzja/opinia:
Naomi wraz z przyjaciółmi wyjeżdża na weekend do Parku Krajobrazowego Yellowstone. To ma być wspaniały kemping, który kończy się wręcz tragicznie. Nad świat nadchodzi apokalipsa i to Naomi ma nad tym zapanować. W między czasie poznaje Jamesa i tajemnicę kim jest naprawdę. Czy obudzi w sobie moc? Dlaczego skrywaną przed nią jej pochodzenie?
Cała powieść napisana jest z narracją pierwszoosobową. Głównym narratorem jest Naomi, jednakże możemy czytać także fragmenty opowiadane przez Jamesa. Styl jest momentami nazbyt wybujały i bardzo natchniony, patetyczny. Akcja od samego początku jest wartka i dość szybko nabiera takiego pędu, że nie można się zatrzymać przy lekturze.
Prawda jest taka, że mam tej książce wiele do zarzucenia, ale zacznę jednak najpierw od plusów. Autorka miała naprawdę świetny pomysł na połączenie Wolfgenów i aniołów. Generalnie nie mogę odmówić kreatywności w stworzeniu apokalipsy i zbudowaniu historii. Tak samo jest z akcją, która z równomierną intensywnością się toczy. Sama lektura jest dosyć przyjemna i naprawdę chce się czytać dalej. Nie znalazłam w książce błędów, choć niektóre zwroty i dialogi są strasznie sztuczne. W dodatku jest trochę ilustracji, które dodają powieści charakteru i klimatu.
Niestety wykreowane postacie pozostawiają wiele do życzenia. Naomi jest wyjątkową istotą nadprzyrodzoną - aniołem i wilkiem w jednym. To nasza główna bohaterka, która w obliczu niebezpieczeństwa musi odkryć w sobie moc i zacząć z niej korzystać. I nie dość, że prawie od razu załapuje co ma robić i jak, to także wszystkie jej prawie od razu wychodzi. To taka typowa Mary Sue. Nie wiem, ale umiem. Po spotkaniu z Jamesem również szybko odkrywa, że zamienia się on w wilka. To od niego dowiaduje się o Wolfgenach. Bardzo dziwni są rodzice Naomi - matka Angeliusem, ojciec Wolfgenem. Nigdy nie wyjawili córce kim są, nie opowiedzieli o drzemiących w niej mocach. Traktują ją z jednej strony jak małe dziecko, z drugiej obarczają ogromną odpowiedzialnością.
Przyjaciółka Naomi - Julliet okazuje się być czarownicą i szczerze mówiąc nie rozumiem jej magii. Nie ma w niej żadnych zależności, jedzenie, meble itp. powstają dosłownie z niczego. Wystarczy, że Julliet czegoś dotknie i to od razu się zmienia, przeobraża, rośnie. W książce wszystko można wytłumaczyć magią, przez co wydaje się bardzo nierealne i sztuczne. Ponadto wielokrotnie korzystanie z niej było przesadzone. Scena, w której dekorowano jaskinię, by wyglądała od środka jak dom mieszkalny (normalne meble, dywany, krzesła, stoły, szafki, talerze itp.) była dla mnie całkowitym przegięciem. W obliczu apokalipsy nikt by nie dbał o takie wygody. Chciałby przeżyć jak najdłużej i mogąc się gdziekolwiek skryć, schronić byłby szczęśliwy. Umeblowana jaskinia jak apartament to gruba przesada.
W całej książce można natrafić na brak logiki i konsekwencji. Z jednej strony Naomi jest dziewicą, z drugiej okazuje się, że chyba jednak nie. Nad bohaterami szaleje apokalipsa, giną przyjaciele i bliscy, jednak tej grozy i smutku w ogóle się nie odczuwa. Wydaje się jakby postacie nie przejmowały się tym prawie wcale i tylko szły dalej. Z jednej strony to rozumiem, ale bardzo brakowało mi w tym emocji, przeżywania, cierpienia. Te emocje są, ale na bardzo krótko. Dla mnie to było po prostu płytkie i nijakie.
Podsumowując, "Saga Moonsun. Klucz Angeliusa" ogromnie mnie rozczarowała. Jest mi bardzo przykro, że to mówię, jednak pierwszy raz trafiłam na książkę, która zupełnie mi się nie spodobała. Sam pomysł jest świetny. Jednak większą grozę i zaciekawienie czułam po przeczytaniu opisu na okładce niż w trakcie lektury powieści. Mam wrażenie, że autorka napisała taką bajkę dla dorosłych, gdyż wiele spraw nie trzyma się kupy (przepraszam za wyrażenie) i większość tłumaczy magią. Postacie nie zachowują się konsekwentnie, wydarzenia są straszliwie nierealne i dziwne, poza tym całość nie wzbudza w czytelniku emocji. Generalnie dla mnie to tam tych emocji jest bardzo mało, wszystko wydaje się płytkie, umniejszone. Wielu scen nie mogłam po prostu przetrawić, gdyż bardzo mnie denerwowały, lub były przesadzone. Większości bohaterom cokolwiek nie zrobią to wszystko się udaje, szczególnie głównej bohaterce.
Jest to książka dla osób, którym brak logiki nie przeszkadza, lubią takie bajeczki i wolą poczytać o westchnieniach do facetów. Dla mnie to jest nie do przełknięcia i jej nie polecam. Nie licząc samego pomysłu i ślicznych ilustracji, to całość jest po prostu kiepska.
Przyjaciółka Naomi - Julliet okazuje się być czarownicą i szczerze mówiąc nie rozumiem jej magii. Nie ma w niej żadnych zależności, jedzenie, meble itp. powstają dosłownie z niczego. Wystarczy, że Julliet czegoś dotknie i to od razu się zmienia, przeobraża, rośnie. W książce wszystko można wytłumaczyć magią, przez co wydaje się bardzo nierealne i sztuczne. Ponadto wielokrotnie korzystanie z niej było przesadzone. Scena, w której dekorowano jaskinię, by wyglądała od środka jak dom mieszkalny (normalne meble, dywany, krzesła, stoły, szafki, talerze itp.) była dla mnie całkowitym przegięciem. W obliczu apokalipsy nikt by nie dbał o takie wygody. Chciałby przeżyć jak najdłużej i mogąc się gdziekolwiek skryć, schronić byłby szczęśliwy. Umeblowana jaskinia jak apartament to gruba przesada.
W całej książce można natrafić na brak logiki i konsekwencji. Z jednej strony Naomi jest dziewicą, z drugiej okazuje się, że chyba jednak nie. Nad bohaterami szaleje apokalipsa, giną przyjaciele i bliscy, jednak tej grozy i smutku w ogóle się nie odczuwa. Wydaje się jakby postacie nie przejmowały się tym prawie wcale i tylko szły dalej. Z jednej strony to rozumiem, ale bardzo brakowało mi w tym emocji, przeżywania, cierpienia. Te emocje są, ale na bardzo krótko. Dla mnie to było po prostu płytkie i nijakie.
Podsumowując, "Saga Moonsun. Klucz Angeliusa" ogromnie mnie rozczarowała. Jest mi bardzo przykro, że to mówię, jednak pierwszy raz trafiłam na książkę, która zupełnie mi się nie spodobała. Sam pomysł jest świetny. Jednak większą grozę i zaciekawienie czułam po przeczytaniu opisu na okładce niż w trakcie lektury powieści. Mam wrażenie, że autorka napisała taką bajkę dla dorosłych, gdyż wiele spraw nie trzyma się kupy (przepraszam za wyrażenie) i większość tłumaczy magią. Postacie nie zachowują się konsekwentnie, wydarzenia są straszliwie nierealne i dziwne, poza tym całość nie wzbudza w czytelniku emocji. Generalnie dla mnie to tam tych emocji jest bardzo mało, wszystko wydaje się płytkie, umniejszone. Wielu scen nie mogłam po prostu przetrawić, gdyż bardzo mnie denerwowały, lub były przesadzone. Większości bohaterom cokolwiek nie zrobią to wszystko się udaje, szczególnie głównej bohaterce.
Jest to książka dla osób, którym brak logiki nie przeszkadza, lubią takie bajeczki i wolą poczytać o westchnieniach do facetów. Dla mnie to jest nie do przełknięcia i jej nie polecam. Nie licząc samego pomysłu i ślicznych ilustracji, to całość jest po prostu kiepska.
Wygląda na to, że pomysł był całkiem ciekawy, ale niedopracowany. Może zabrakło dobrej redakcji?
OdpowiedzUsuńKiedyś nie zastanawiałam się nad magią, w końcu w bajkach tak to zawsze wyglądało: czary-mary i jest. Obecnie lubię czytać o tym, jak używanie magii sporo kosztuje osobę obdarzoną tym darem, jak zużywa energię, popełnia czasem błędy, a czasem traci nagle moc i musi zrozumieć przyczynę... Taki wątek bardzo wzbogaca fabułę.
Nie wydaje mi się, by to była kwestia redakcji. Mogę się jednak mylić.
UsuńKorzystanie z magii zazwyczaj ma jakieś konsekwencje, bądź trzeba spełnić jakieś warunki. Jednak na pewno nie da się zrobić czegoś z niczego, dosłownie z niczego. Gdyby było to skierowane do dzieci, określone jako baśń, może bym przymknęła na to oko, ale to raczej nie ten gatunek. Ewidentnie coś tu nie "pykło".
Sam pomysł bardzo oryginalny, wiesz jakiś wilczy gen, anieli. Jednak pomysł to nie wszystko.Szkoda, że całość okazała się jednak klapą. Też nie lubię niekonsekwencji i nieścisłości. Najgorzej kiedy książka rozczaruje.. Dzięki Twojej recenzji, już wiem by ją omijać szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, sam pomysł to nie wszystko. Potrzebuje jeszcze czegoś takiego jak cała literacka otoczka.
UsuńDokładnie, czasem sam pomysł nie wystarczy by książka się obroniła, do tego potrzeba dobrej kreacji bohaterów, jakąś wciągającą fabułę... Czasem zastanawiam się jak takie książki przechodzą przez redakcję, przecież ktoś to wcześniej czytał prawda i co nie zauważył tych mankamentów?
UsuńWidziałam, że ludziom się podoba, więc pewnie nie zwracają uwagi na te mankamenty. Mnie jednak to nie przekonało do książki i uważam ją za jedną z gorszych jakie w życiu przeczytałam.
UsuńSzkoda. Bardzo chciałam przeczytać ale chyba jednak się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńMnie się nie podobało, ale to nie znaczy, że u Ciebie będzie tak samo.
UsuńOpis po przeczytaniu mnie zaciekawił, ale nie przepadam za fantastyką :).
OdpowiedzUsuńA ja choć kocham fantastykę, to tej pozycji nie polecam. Sam opis jest ciekawszy od treści.
UsuńTa książka tez nie jest dla mnie...Czarownice i takie bajki - w dodatku mało interesujące, nie...Ale dobrze, z jest Twoja recenzja, może ktoś przeczyta i zamiast tej książki kupi inną ciekawszą, wartościowszą.
OdpowiedzUsuńLubię ksiązki i opowieści o magii, czarownicach, wilkach i innych stworach. Jednak tu oprócz pomysłu coś poszło nie tak. Mnie po prostu się nie spodobało.
UsuńMogę cię zrozumieć, choć książki nie czytałam, bo wielu początkujących autorów fantasy myśli, że mogą wszystko, to znaczy, że nie obowiązują ich prawa logiki, nie muszą niczego wyjaśniać, a magia załatwi każda lukę i głupotę, nie mówiąc już o nielogicznościach. W ten sposób "zamordowano" niejeden całkiem dobry pomysł.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tu ten dobry pomysł został właśnie "zamordowany". W sumie szkoda, bo moglo być z tego coś naprawdę dobrego.
UsuńJa niestety nie lubię fantastyki także nie wypowiem się. Okładka przyciąga opis też ale chyba to nie wszystko :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie wszystko. W końcu to treść jest ważna. Fantastyka wbrew pozorom jest trudniejsza do napisania od powieści obyczajowej. Tu nie ma miejsca na błędy, a brak konsekwencji czy logiki jest od razu wyczuwalny.
UsuńDzięki za recenzję, po przeczytaniu jej wiem, że ominę szerokim łukiem :) najprawdopodobniej nie dźwignęłabym jej, a szkoda bo pomysł na książkę świetny.
OdpowiedzUsuńPomysł świetny, ale własnie bardzo niedopracowany. Może następne tomy są lepsze, ale ja już na pewno po nie nie sięgnę.
UsuńFantastyka to nie dla mnie. Jednak skoro Ty, taka jej wielbicielka, nie polecasz książki, to chyba kiepsko z nią :(
OdpowiedzUsuńA no jakoś tak wyszło, że nie polecam. Wolę uprzedzać jeśli coś może się ludziom nie spodobać. Dlatego te recenzje staram się pisać tak dokładnie.
Usuń